"Sęp" to polski thriller, okrzyknięty jako "objawienie" tego gatunku. Miał zaskoczyć
widza wysokim poziomem realizacji, i jak to powiedział sam reżyser Eugeniusz Korin
"powinien wciągać, niepokoić i uzależniać – żeby ostatecznie porazić świadomością
naszej wspólnej bezradności wobec zła".
Powiem tak, ambicje to twórcy filmu mieli na pewno spore i w marketing zainwestowali
spory budżet, skoro w premierowy weekend obejrzało go ponad 100 tys. widzów,
ale co do reszty no to niestety znowuż czegoś zabrakło.
Sama historia jest nawet nie zła, może nie całkowicie dopracowana ale ma w sobie spory potencjał.
Ogólnie ogląda się ją dobrze i w miarę płynnie. Niekiedy tylko krzaczy się ze względu na
sztuczne dialogi czy też nie potrzebne sceny wciśnięte w historię w bliżej określonym celu.
Pewnie gdyby ten film był realizowany przez amerykanów byłoby to na prawdę niezłe kino akcji,
w polskim wydaniu jest to natomiast tylko niezły film chociaż mam nieodparte wrażenie,
iż mogło być na prawdę dużo lepiej.
Niestety widoczny był brak odpowiednio wysokiego, w stosunku do zamiarów twórców, budżetu.
W
całym filmie były może z trzy sceny z tak zwanymi efektami specjalnymi,
i wszystkie te sceny były potraktowane
"po macoszemu". Jeden jedyny
wybuch, który miał tam miejsce i który zapewne miał wprowadzić do sceny
dynamikę
i dramatyzm, wyglądał tak, jakby nastolatek odpalił dwie
petardy noworoczne.. żenada. Skoro już brali się za takie sceny
mogli w
nie zainwestować, a jeżeli nie mieli na to budżetu, trzeba było z tego
zrezygnować.. po co uwidaczniać niedoskonałości ?
Obsada w "Sępie" na prawdę robi wrażenie.. zebrali całą plejadę polskich gwiazd.
Michał Żebrowski, Daniel Olbrychski, Paweł Małaszyński, Mirosław Baka, Andrzej Grabowski ..
A to tylko niektóre z nazwisk.
Polscy aktorzy w większości nas nie zawiedli, a moim ulubieńcem był tutaj Robaczewski
którego zagrał Małaszyński - w mojej opinii najciekawsza kreacja w tym filmie. (pomijając
jego ostatnią scenę). Przybylska, jak dla mnie to rozczarowanie, była mdła i bez wyrazu.
Z
ciekawością obejrzałam natomiast Żebrowskiego, chciałam zobaczyć jak
zaprezentuje się w roli przystojnego śledczego.
Do tej pory kojarzył mi
się w większości z pompatycznymi rolami jak w "Ogniem i mieczem" czy też
"Panu Tadeuszu".
I szczerze to jestem trochę rozczarowana.
Niby wyglądał dobrze, ale zagranie seksownego macho nie do końca mu wyszło.
Ok, pobiegał sobie w bluzie z kapturem po placu budowy, poskakał,
po-boksował worki z cementem, w garniturze także prezentuje się fajnie, ale..
no właśnie ale, był jakiś taki nijaki, zbyt nadmuchany, zbyt sztywny, bez energii.
Scena miłosna z jego udziałem, nie wywoływała iskry, a raczej ziewanie.
Wogle cały ten wątek miłosny z jego udziałem był raczej słaby i mało przekonywujący.
Erotyzm, napięcie? no nie było go tam na pewno.. Przybylska pokazała biust
i to było chyba najbliżej erotyki jak tylko można było stanąć.
Patrząc na głównego bohatera i jego naukowe podejście do walki z przestępczością,
miałam nieodparte wrażenie iż patrzę na Charliego Eppes z serialu "Wzór".
Ta sama tablica, prawie ten sam sposób działania, chociaż wzory na naszej polskiej tablicy
były na pewno o wiele mniej skomplikowane, no i u nas dodali kota ;) nota bene bardzo
sympatycznego :).
W filmie spodobała mi się ścieżka dźwiękowa. Wyróżniała się w sposób bardzo pozytywny.
Nowoczesna i budująca skutecznie nastrój. Zespół Archive okazał się dobrym wyborem.
Podsumowując, utwierdziłam się na pewno w przekonaniu iż wydawanie 24 zł na polską
produkcje nie jest najlepszym pomysłem, natomiast sam film można spokojnie obejrzeć,
ponieważ pomimo tych wszystkich niedoskonałości i niedociągnięć jak na polską produkcje
z gatunku thriller jest niezły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz