Translate

sobota, 16 lutego 2013

Kochanek królowej / En Kongelig Affære

"Kochanek królowej" to kolejny film kostiumowy oparty na faktach tym razem zaczerpniętych z historii Dani.
Faktach dość tragicznych i jak wiemy dość powszechnych wśród arystokracji i rodów królewskich, czyli romanse,
romanse i polityka.

Biorąc pod uwagę, iż reżyserem był Nikolaj Arcel, oraz fakt iż jego poprzedni film "Millennium: Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet"
podobał mi się dużo bardziej niż amerykańska wersja, spodziewałam się dobrego kina.
I w sumie się nie zawiodłam, dobra gra aktorska, piękne plenery i kostiumy, miłośnicy filmów
kostiumowych powinni to docenić.
Na prawdę ciekawa historia o miłości, intrygach, władzy i szaleństwie.. nie powinna nudzić.

Jednak czegoś w tym obrazie brakowało. Spodziewałam się chyba większej dynamiki i dramaturgii.
Tutaj ta historia podana jest w bardzo łagodnym wydaniu. Wydarzenia ukazane w filmie,
powinny być naładowane emocjami, powinny bombardować widza intensywnością, tutaj niestety wszystko było po prostu poprawne.
Najbardziej emocjonalną sceną jak dla mnie była scena stracenia doktora Struensee, a to na prawie 2,5 h film to trochę za mało.

piątek, 15 lutego 2013

MAMA



Przyznaję iż "Mama" to dziwny film, niby dobra historia, niby jest pewien charakterystyczny
dla hiszpańskich filmów grozy klimat, a jednak czegoś brakuje.
Z chęcią oglądam horrory, pomimo iż reaguje na nie dość impulsywnie,
o czym przekonują się wszyscy, którzy ze mną na nie chodzą :)
Ale tutaj niestety momentami walczyłam ze snem.

Początek nawet niezły... coś się działo, wzbudzał ciekawość.. później zrobiło się nudnawo.
W środku filmu, akcja wreszcie przyspieszała i historia nabierała tempa ale końcówka filmu
niestety rozczarowała.
I nie chodzi tutaj nawet o samą historię, tylko o to iż horror w pewnym momencie zaczyna się
przekształcać w melodramat.. nic tylko wyciągać chusteczki i chlipać w poduszkę.
!!???

Nie tego spodziewałam się po filmie grozy. Z definicji, film taki powinien straszyć a nie roztkliwiać. Coś tutaj jednak nie zagrało.

Zagrały natomiast rewelacyjnie dziewczynki. Muszę przyznać iż całość klimatu zbudowały właśnie one. Isabelle Nélisse jako Lilly - rewelacja.

Podsumowując.. "Sinister" czy też "Kronika opętania" na pewno robiły dużo większe wrażenie,
ten film można obejrzeć ale bez rewelacji.

wtorek, 12 lutego 2013

Tylko Ciebie chcę / Tengo ganas de ti

"Tylko ciebie chcę" to kontynuacja filmu "Trzy metry nad ziemią".
Obejrzałam z ciekawości, a co tam można niekiedy się skatować nieskomplikowanymi
historiami, tym bardziej iż Walentynki za pasem ;)
I muszę przyznać obiektywnie, iż ta część była lepsza... może nie drastycznie ale zawsze :)
Dziewczyna z dobrego domu się troszkę wyrobiła, chłopak chyba wziął z dwie lekcje
aktorstwa a sama historia zrobiła się troszkę mniej banalna.
Jak na film dla młodzieży, dali sporo scen seksu i główny aktor pokazał tyłek, co pewnie
mocno wpłynęło na notę 7,7 na Filmweb :)

Ale nie oszukujmy się ,nie jest to wybitne dzieło, aktorzy nie powalają swoimi kreacjami,
ale jak ktoś ma ochotę na full romantic historię i nie przeszkadza mu coca-cola w tle,
to z nudów może obejrzeć i przyjąć sporą dawkę słodkich i ckliwych uczuć :)

Trzy metry nad niebem / Tres metros sobre el cielo

Klasyczna historia o "złym" chłopcu, którego atrybutami są biały podkoszulek, skórzana kurtka
i motocykl oraz o pięknej (chociaż nie w tym przypadku) i niewinnej panience z dobrego domu oraz ich wielkiej,
zakazanej i oczywiście bardzo trudnej miłości.

Na Filmweb ocena 7,8... i wszystko zapowiadało się nie źle.
Nowoczesna historia Romea i Julii, wielka miłość, happy end.
Dużo jest takich filmów i ciągle jest na takie historie zapotrzebowanie, od czasu do czasu
fajnie jest obejrzeć taką bajkę. W tym jednak przypadku nastąpił spory zgrzyt.
Dialogi, gra aktorska, niektóre sceny.. wszystko to było jakieś takie przerysowane,
sztuczne i na siłę. Zabrakło mi tu magii i lekkości przekazu.
Spodziewałam się gorącej hiszpańskiej krwi, a zobaczyłam telenowele, której głównym
sponsorem była coca-cola.. trochę szkoda.
Nie wiem skąd tak wysoka nota.. może za samą klasykę historii a może za mięśnie głównego
bohatera ;)

Plusem jest zakończenie, brak happy endu przy zachodzącym słońcu był dla mnie zaskoczeniem,
chociaż może to był po prostu wstęp do cdn ;)

niedziela, 10 lutego 2013

Niemożliwe / The Impossible

Tsunami z 2004 roku pochłonęło ok 230 tys ludzkich istnień, film opowiada o jednej rodzinie,
która wielkim niewyobrażalnym szczęściem przeżyła tą tragedie.

Czekając na ten film, miałam obawy czy dramat tsunami nie zostanie potraktowany,
jako pole popisu dla efektów specjalnych. Wielkie fale niszczące wszystko
na swojej drodze, pomimo dramatycznych konsekwencji są spektakularnym zjawiskiem.
Na całe szczęście film "Niemożliwe" nie na tym się opiera.

Twórcy w sposób realistyczny ukazują nam bezsilność człowieka wobec żywiołu natury
i naturalną potrzebę przetrwania, która uruchamia się w nas automatycznie w momencie zagrożenia.
Jest to przejmujący, ściskający serce i wyciskający łzy obraz, który pomimo ogromu nieszczęścia i dramatu ukazuje nadzieję.

Biorąc pod uwagę, iż jest to film oparty na prawdziwej i bardzo dramatycznej historii nie chce
oceniać tutaj zdjęć, plenerów czy też efektów.
Zakładam, iż celem było ukazanie ogromu tragedii i uczuć z nią związanych, a to twórcą
w mojej opinii udało się całkowicie.
Jest tam krzyk, jest cisza, jest walka z żywiołem i samym sobą, jest walka o siebie
ale przede wszystkim o innych. Jest ukazany szok, tragedia, egoizm, pomoc i niewyobrażalny ból..
czyli to wszystko, co ofiary tamtych wydarzeń musiały czuć cały czas, a czego my nigdy w pełni
nie będziemy wstanie zrozumieć i poczuć.

Wspomnę tylko jeszcze o roli Lucasa, ponieważ oglądając ten film odniosłam wrażenie, iż całość obrazu opiera się na tej właśnie postaci, którą zagrał tutaj początkujący aktor Tom Holland. I muszę przyznać iż pomimo młodego wieku aktor ten poradził sobie świetnie z ciężarem tej roli.


HISTORIA PRAWDZIWA :



Rodzina Alvarez-Belón (Bennett)
 
 
Trzęsienie ziemi na Oceanie Indyjskim w 2004 –
podwodne trzęsienie ziemi o magnitudzie 9,1 w skali Richtera, którego hipocentrum znajdowało się ok. 30 km
pod dnem Oceanu Indyjskiego w pobliżu zachodniego wybrzeża północnej Sumatry , 250 km
na południowy wschód od Banda Aceh. Główny wstrząs nastąpił 26 grudnia 2004 o godzinie 01:58:53
czasu warszawskiego (00:58:53 UTC, 07:58:53 czasu lokalnego w Dżakarcie i Bangkoku).
Według sejsmologów było to czwarte pod względem siły trzęsienie ziemi od roku 1900, od kiedy to prowadzi się
ciągłe obserwacje sejsmiczne. Trzęsienie ziemi wywołało fale tsunami, które w ciągu trzech godzin uderzyły
w wybrzeża kilku państw Azji Południowo-Wschodniej, a później także Afryki. Sięgające 15 m fale zniszczyły
nadmorskie wsie i miasteczka, a także kąpieliska odwiedzane o tej porze roku przez zagranicznych turystów.
Według bilansu publikowanego przez AFP (z dnia 6 lutego 2005) liczba zabitych i zaginionych wynosi
co najmniej 294 tysiące ludzi i nie jest to ostateczny bilans tragedii. Kilka milionów straciło dach nad głową.
pl.wikipedia.org
 
 
Film opowiada prawdziwą historię Marii i Henry'ego Alvárez (w filmie Bennett), oraz ich trójki dzieci,
podczas urlopu w okresie świąt Bożego Narodzenia w Tajlandii. Ich sielankowy urlop zostanie przerwany
rankiem 26 grudnia 2004 roku, kiedy katastrofalne tsunami niszczy strefę przybrzeżną kurortu.
Rodzina zostaje rozdzielona po czym ich członkowie rozpoczynają wzajemne poszukiwania.
Dnia 26.12.2004 rankiem Maria Maria czytała nad basenem, jej syn Lucas pobiegł za piłką plażową,
jej mąż był w basenie z Orchid Hotel - położonym wzdłuż plaży w Kalim Bay wraz z dwoma synami Tomasem i Simonem.
Jako pierwsze tragedię wyczuły tajskie słonie, które zaczęły uciekać z wody.
Później usłyszano dziwny dźwięk.. pierwsze uderzenie fali tsunami na plażę na Kalim Bay,
to wylane tysiące funtów wody na każdy metr plaży . W ciągu kilku minut , niesamowita siła wody
zniszczyła niemal wszystko na swojej drodze.
Maria została porwana przez wodę i rzucona na ściany hotelu, które waliły się jedna po drugiej.
Pod skotłowaną wodą była przez bardzo długi czas, na pewno powyżej 3 minut, ponieważ lekarze potwierdzili,
iż jej płuca były wypełnione wodą.
Gdy się wynurzyła była sama.. jednak później 15 m dalej dostrzegła głowę Lucasa płynącego pośród śmieci w wodzie.
Gdy woda się uspokoiła, zaczęli szukać bezpieczniejszego miejsca niż bagno na którym byli.
Dostrzegli duże drzewo i pomimo ogromnych ran, które Maria miała, zaczęli iść w tamtym kierunku.
Wtedy usłyszeli płacz dziecka.
Wierząc, że jego ojciec i bracia nie żyją , Lucas chciał ten płacz zignorować, miał tylko jeden cel
- zapewnić bezpieczeństwo jego ciężko rannej matce.
Miał tylko dziesięć lat - nie miał pojęcia, co się dzieje, jednak był świadomy iż stan matki jest poważny.
Maria jednak uparła się i znaleźli płaczącego malucha, było to szwedzkie dziecko o imieniu Daniel.
Później miejscowi mieszkańcy, którzy szukali ofiar katastrofy i znaleźli Marię, Lucasa i Daniela,
zabrali ich do szpitala do najbliższego miasta Takua Pa.
 
Jej mąż wynurzył się z wody jakieś pół mili od hotelu, całkowicie sam- widząc tylko wierzchołki drzew.
Po chwili usłyszał przebijający się przez ryk wody, głos syna Tomasa, który krzyczał - " Papa Mama ! Lucas ! Simon ! "
Znajdował się na szczycie drzewa, około 200 metrów od hotelu.
Po około czterdziestu minutach, ojciec i syn usłyszeli pięcioletniego Simona ( który niedawno nauczył się pływać )
On także trzymał się górnej części drzewa.
Doprowadzając ichw  bezpieczne miejsce, zostawił Simona i Tomas pod opieką obcych ludzi na dachu hotelu,
a sam ruszył na poszukiwanie rodziny.
Dopiero po ponad dwóch dniach Henry Alvarez odnalazł żonę i najstarszego syna w szpitalu.
W szpitalu całe ściany były pokryte fotografiami bliskich, którzy byli poszukiwani przez swoje rodziny.
 
Szwedzki chłopiec przybył do Tajlandii z obojgiem rodziców i czwórką rodzeństwa.
Przeżyła tylko matka, wszyscy pozostali byli martwi.
Pani Alvarez-Belon spędziła ponad rok w szpitalach w Singapurze i Hiszpanii - dochodząc do siebie po operacji
ratującej życie - dotyczących obrażeń jej uda i piersi.
Tomas Alvarez-Belon - Studiuje w Atlantic College w Llantwit Major - chce zostać ratownikiem na plaży.
Lucas studiuje medycynę na University College w Londynie.

 
 
Rodzina Alvarez-Belon
 

 

Nadchodzące tsunami

 
 
szpitala w Takua Pa

Skutki tsunami 2004 r.
 
Identyfikacja zmarłych
 
 
Tragedia - poszukiwanie bliskich
 
 
 
Maria i Henry
 
Lucas
 
Simon
Thomas
 
 
 
 
 
 


sobota, 9 lutego 2013

Hansel i Gretel: Łowcy czarownic

Wybrałam się na ten film, ponieważ spodobał mi się pomysł na historię.
Lubie filmy fantasy a polscy Jaś i Małgosia jako wojownicy polujący na czarownice,
zapowiadali się na prawdę ciekawie :)

Niestety pomimo tego, iż absolutnie nie oczekiwałam, żadnego wielkiego i skomplikowanego
dzieła to sposób pokazania tej historii i fabuła jak dla mnie były mimo wszystko potraktowane
zbyt prosto.
Podstawą efektów w filmie były rozdeptywane, urywane lub wybuchające głowy, całość
pokazywana w sposób dosłowny i kompletny. Przyznaję, iż na początku to robiło wrażenie,
jednak przy 15 podobnej scenie, człowiek się przyzwyczajał i można było spokojnie dalej
konsumować popcorn ;)

Na pewno zaskoczeniem dla mnie był udział w tym filmie Joanny Kulig. Przyznaję iż wybierając
ten film nie miałam świadomości, iż polska aktorka ma w nim swój udział.
Charakteryzacja natomiast uniemożliwia całkowicie rozpoznanie naszej gwiazdy,
więc jestem całkowicie usprawiedliwiona ;)

No właśnie.. kostiumy i charakteryzacja postaci była na pewno najmocniejszą stroną tego filmu.
Każda z czarownic była inna i maksymalnie dopracowana. Na prawdę robiły wrażenie.
Plenery niestety już troszkę mniej, ponieważ spodziewałam się jakiś magicznie tajemniczych
i bajkowych lasów, a te które pokazywano w filmie wyglądały jak Park Narodowy w Wielkopolsce,
w którym bawiłam się jako dziecko. Śliczny ale jednak zbyt zwyczajny jak na bajkę fantasy.

Ulubiona postać : to Edward :))
Zakochany troll z rozmarzonym i cielęcym spojrzeniem.. naprawdę się uśmiałam :)
Nie wiem czy zabieg z imieniem był celowy czy przypadkowy, ale na pewno trafiony ;)

Sam film, bez szału i na pewno nie jest to bajka dla dzieci.
Można obejrzeć dla rozrywki, chociaż pozostawia po sobie posmak nie wykorzystanego
potencjału.

SĘP

"Sęp" to polski thriller, okrzyknięty jako "objawienie" tego gatunku. Miał zaskoczyć
widza wysokim poziomem realizacji, i jak to powiedział sam reżyser Eugeniusz Korin
"powinien wciągać, niepokoić i uzależniać – żeby ostatecznie porazić świadomością
naszej wspólnej bezradności wobec zła".
Powiem tak, ambicje to twórcy filmu mieli na pewno spore i w marketing zainwestowali
spory budżet, skoro w premierowy weekend obejrzało go ponad 100 tys. widzów,
ale co do reszty no to niestety znowuż czegoś zabrakło.

Sama historia jest nawet nie zła, może nie całkowicie dopracowana ale ma w sobie spory potencjał.
Ogólnie ogląda się ją dobrze i w miarę płynnie. Niekiedy tylko krzaczy się ze względu na
sztuczne dialogi czy też nie potrzebne sceny wciśnięte w historię w bliżej określonym celu.
Pewnie gdyby ten film był realizowany przez amerykanów byłoby to na prawdę niezłe kino akcji,
w polskim wydaniu jest to natomiast tylko niezły film chociaż mam nieodparte wrażenie,
iż mogło być na prawdę dużo lepiej.

Niestety widoczny był brak odpowiednio wysokiego, w stosunku do zamiarów twórców, budżetu.
W całym filmie były może z trzy sceny z tak zwanymi efektami specjalnymi, i wszystkie te sceny były potraktowane
"po macoszemu". Jeden jedyny wybuch, który miał tam miejsce i który zapewne miał wprowadzić do sceny dynamikę
i dramatyzm, wyglądał tak, jakby nastolatek odpalił dwie petardy noworoczne.. żenada. Skoro już brali się za takie sceny
mogli w nie zainwestować, a jeżeli nie mieli na to budżetu, trzeba było z tego zrezygnować.. po co uwidaczniać niedoskonałości ?

Obsada w "Sępie" na prawdę robi wrażenie.. zebrali całą plejadę polskich gwiazd.
Michał Żebrowski, Daniel Olbrychski, Paweł Małaszyński, Mirosław Baka, Andrzej Grabowski ..
A to tylko niektóre z nazwisk.
Polscy aktorzy w większości nas nie zawiedli, a moim ulubieńcem był tutaj Robaczewski
którego zagrał Małaszyński - w mojej opinii najciekawsza kreacja w tym filmie. (pomijając
jego ostatnią scenę). Przybylska, jak dla mnie to rozczarowanie, była mdła i bez wyrazu.

Z ciekawością obejrzałam natomiast Żebrowskiego, chciałam zobaczyć jak zaprezentuje się w roli przystojnego śledczego.
Do tej pory kojarzył mi się w większości z pompatycznymi rolami jak w "Ogniem i mieczem" czy też "Panu Tadeuszu".
I szczerze to jestem trochę rozczarowana.
Niby wyglądał dobrze, ale zagranie seksownego macho nie do końca mu wyszło.
Ok, pobiegał sobie w bluzie z kapturem po placu budowy, poskakał,
po-boksował worki z cementem, w garniturze także prezentuje się fajnie, ale..
no właśnie ale, był jakiś taki nijaki, zbyt nadmuchany, zbyt sztywny, bez energii.
Scena miłosna z jego udziałem, nie wywoływała iskry, a raczej ziewanie.
Wogle cały ten wątek miłosny z jego udziałem był raczej słaby i mało przekonywujący.
Erotyzm, napięcie? no nie było go tam na pewno.. Przybylska pokazała biust
i to było chyba najbliżej erotyki jak tylko można było stanąć.
Patrząc na głównego bohatera i jego naukowe podejście do walki z przestępczością,
miałam nieodparte wrażenie iż patrzę na Charliego Eppes z serialu "Wzór".
Ta sama tablica, prawie ten sam sposób działania, chociaż wzory na naszej polskiej tablicy
były na pewno o wiele mniej skomplikowane, no i u nas dodali kota ;) nota bene bardzo
sympatycznego :).

W filmie spodobała mi się ścieżka dźwiękowa. Wyróżniała się w sposób bardzo pozytywny.
Nowoczesna i budująca skutecznie nastrój. Zespół Archive okazał się dobrym wyborem.

Podsumowując, utwierdziłam się na pewno w przekonaniu iż wydawanie 24 zł na polską
produkcje nie jest najlepszym pomysłem, natomiast sam film można spokojnie obejrzeć,
ponieważ pomimo tych wszystkich niedoskonałości i niedociągnięć jak na polską produkcje
z gatunku thriller jest niezły.

niedziela, 3 lutego 2013

Sur le rythme / Muzyka serca



"Muzyka serca" to kolejny film muzyczny, w którym taniec znajduje się na pierwszym planie.
Gdyby tak go w najprostszy sposób podsumować, to jest to taki "Step Up nr 10",
tylko, że z mniejszym budżetem i w wersji kanadyjskiej.

Sama historia bardzo przewidywalna i mało skomplikowana, utrzymana w tej samej konwencji
co większość filmów muzycznych, więc jeżeli oczekiwalibyśmy po tym filmie
jakiegoś świeżego powiewu to się niestety rozczarujemy.
Jeżeli jednak chcemy tylko pooglądać fajnie tańczących młodych ludzi, to film
powinien sprostać oczekiwaniom.

Główną rolę powierzono Nico Archambault, zwycięzcy pierwszego sezonu You Can Dance Canada.
Chłopak wygląda nieźle (chociaż fryzurą zrobili mu trochę krzywdy), i na prawdę fajnie
tańczy. Jako aktor daje radę, wygląda naturalnie i nie rzuca się w oczy fakt, iż to jego początki
kariery aktorskiej.

Sam film natomiast jakiś taki bez pazura.. niby dramaty ale podane w jakiś taki mega letni sposób.
Zabrakło trochę emocji, i w odpowiedni sposób zbudowanej atmosfery.
Można obejrzeć, jeżeli ma się akurat ochotę obejrzeć taniec w wersji nieskomplikowanej.