Translate

czwartek, 25 kwietnia 2013

Panaceum / Side Effects

Panaceum - jest to film, który trudno jest mi oceniać jako całość.
Pierwsza część , niestety nudziła.. co prawda film rozpoczyna się mocnym akcentem
w postaci morderstwa, jednakże w dalszej części strasznie się ciągnie... akcja toczy się w
zwolnionym tempie, jest jakaś taka przechodzona, i ma się wrażenie iż twórcy mieli problem
z podjęciem decyzji, którymi z wątków historii tak na prawdę się zająć.
Przyznaję, iż w pewnym momencie zaczął mnie nawet lekko irytować.
Na całe szczęście film posiada także część drugą, w której historia zaczyna nabierać właściwego tempa oraz spójności.
Nie wszystkie zwroty akcji zaskakują, ale całość tworzy ciekawą i dość wciągającą historię.

Mocną stroną filmu jest na pewno obsada: Tatum , Law , Rooney Mara i Catherine Zeta-Jones , mocna grupa jednakże
nie wszyscy zabłysnęli. Jude Law jest słodki jak zawsze, jednak wyglądał trochę tak jakby przeszedł jakiś nie udany
zabieg medycyny estetycznej. Jego twarz wyrażała przez cały film takie same emocje.. niewinnie zdziwienie.
Nie wiem czy to był celowy zabieg i wymóg roli, ale mnie osobiście momentami to irytowało.
Rooney Mara, jest trochę nie widoczna i zupełnie nijaka. Po tej postaci spodziewałam się jednak czegoś więcej.
Natomiast Catherine Zeta-Jones i Tatum jak dla mnie dali radę, stworzyli po prostu wiarygodne postacie.

Podsumowując, sama historia nie jest zła, może trochę nie dopracowana, ale jeżeli ktoś ma ochotę na kino bez nadmiaru krwi
 i strzelanek, to z czystym sumieniem można film obejrzeć.

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Wysoka fala / Chasing Mavericks

PLAKAT


Jay Moriarity

Pierwsza złapana fala Mavericks uwieczniona
na okładce magazynu "Surfer"


"Wysoka fala" to kolejny amerykański dramat oparty na prawdziwej historii.
Tym razem film opowiada o krótkim życiu Jaya Moriarity, surfera posiadającego wielką pasje i bardzo konkretny cel
- falę Mavericks, która odmieniła jego życie.. dosłownie i w przenośni.
Ale nie tylko o tym...
Film opowiada także o pasji, o chęci czerpania z życia pełnymi garściami, o nieograniczonym optymizmie, o wielkiej
przyjaźni i miłości.. tej do kobiety, ojca, matki i tej do życia.
Pokazuje nam chłopaka, który dzięki swojej determinacji osiągnął tak wiele w tak krótkim czasie, chłopaka, który umiał żyć
i umiał wykorzystać każdą chwile tego życia.

Film oczywiście jest wzniosły, może nawet momentami pompatyczny... chwyta za serce i wyciska na końcu łzy.
Ale chyba taki właśnie miał być. Miał upamiętnić krótkie życie Jaya, i to zrobił.

Dwa wielkie plusy dla filmu... pierwszy za zdjęcia i drugi za rolę Gerarda Butlera.

Zdjęcia i plenery w tym filmie są przepiękne.. Ci którzy kochają wodę tak jak ja, mogą właściwie tylko oglądać obraz i nic więcej :)
Patrząc na niego od razu tęskni się za morzem i ma się wielką ochotę spróbować swoich sił na desce :)

Co do Gerarda Butlera, to przyznaję, iż nie byłam pewna czy będzie on przekonywujący w roli surfera, ale o dziwo jest..
dał radę i utwierdził mnie w przekonaniu, że jest aktorem o dość szerokiej palecie możliwości.

Film, z cyklu "prawdziwa historia" ściskająca za serce, ale także z cyklu "żyj z pasją, najlepiej jak umiesz" na pewno wart
obejrzenia chociażby dla zdjęć i optymizmu, który pomimo wszystko mocno z niego bije.





FAKTY:
Jay Moriarity (16 czerwca 1978, 15 czerwca 2001)
Urodził się w Gruzji, jednakże od razu po urodzeniu jego rodzina przeniosła się do Kalifornii.
Tam też bardzo szybko ujawnił się jego talent dzięki któremu stał się docenianym surferem . Już jako nastolatek zapracował sobie w środowisku kalifornijskich surferów na miano bohatera. Chłopak rozpoczął naukę pływania na desce w wieku 11 lat. Jako 16-latek stawił czoła falom Maverick's, jednego z najniebezpieczniejszych miejsc kalifornijskiego wybrzeża.
W związku z nietypowym ustawieniem skał w okolicach Maverick's, tamtejsze fale mogą osiągać wysokość do 15 metrów. Spektakularny wyczyn Moriarty'ego z grudnia 1994 roku został uwieczniony na filmie, a jego zdjęcie na grzbiecie olbrzymiej fali trafiło na okładkę magazynu "Surfer".

Był wiecznie uśmiechniętym i skromnym chłopakiem, który posiadał ogromną umiejętność zjednywania sobie ludzi.
W wieku 23 lat zginął podczas swobodnego nurkowania w Oceanie Indyjskim.


niedziela, 21 kwietnia 2013

Niepamięć / Oblivion


Nie jestem wielką fanką filmów z tego gatunku, jednakże ze względu na Morgana Freemana
postanowiłam obejrzeć "Niepamięć".
Oczywiście, nie znam się na statkach kosmicznych, dronach czy też kapsułach i film ten oceniam
z punktu widzenia totalnego laika, jednakże jak dla mnie jest to całkiem fajnie zrobiona
bajka science fiction, która na szczęście nie nudzi :)

Posiada dość ciekawą historię, cudowne zdjęcia, fajne efekty i bardzo przyjemną ścieżkę dźwiękową.
Przynaję, iż nawet Tom Cruise mi w tym filmie nie przeszkadzał..
chociaż oczywiście wzrostu dodawali mu nadal, podstawiając pewnie jakiś stołek, co było widoczne w scenach
np. z Olgą Kurylenko :) no ale cóż.. skoro już miał ratować świat, to na pewno nie w wersji - short.

Ogólnie jednak film, pomimo iż trwa 2 h nie dłuży się, ogląda się go płynnie i z nawet z pewnym
zaciekawieniem. Fajnie, że nie oparli całości tylko na efektach specjalnych czy też strzelankach w kosmosie.
Historia jest spójna, i chociaż może nie do końca dopracowana, to wciąga widza.

Podsumowując.. arcydziełem bym tego filmu nie nazwała, i pewnie drugi raz do niego nie wrócę,
ale przyjemnie się go oglądało i nie żałuje tych 2 h. Uważam, iż może to być dobry pomysł
na niedzielny wieczór :)

środa, 17 kwietnia 2013

Martwe zło / Evil Dead


Po obejrzeniu tego filmu, upewniłam się co do jednego.. ja po prostu wyrosłam już z tego typu produkcji.
Nadal cenie sobie dobre horrory, jednakże bardziej skłaniam się ku "Kronice opętania" czy też "The Tall Man".

"Martwe zło" jest horrorem.. i to się zgadza.
Przyznaję, iż sporą część filmu oglądałam z zasłoniętymi oczami. Jednakże w mniejszej części było to
spowodowane oczekiwaniem na "straszny" moment, a w większej wzrok odwracałam po prostu z obrzydzenia.

Całość obrazu składa się bowiem przede wszystkim z drastycznych efektów. Mamy więc ogromne ilości odcinanych, 
odrywanych czy też miażdżonych kończyn, wymiociny pod każdą postacią, lejącą się hektolitrami krew, samookaleczenia 
mające miejsce średnio raz na 15 min, wbijane w twarze różne przedmioty, straszny głos demona i ciała w nienaturalnych pozycjach.
Klasyka horroru.. można się bać, i na pewno trudno się to ogląda.

Horror ma straszyć.. i ten na pewno to robił w dużej dawce. Pomijając jednak całe te efekty
i drastyczne sceny, zabrakło mi tam lepszego potraktowania samej fabuły, lub ukazania jej w jakiś bardziej spójny i ciekawy sposób.
Odniosłam wrażenie, że gdyby twórcy tylko mieli taką możliwość to kompletnie by się jej pozbyli, skupiając się tylko na efektach i krwi.

Oczywiście zarówno dobre efekty specjalne jak i sceny z cyklu "buuu" lub "bleee" są niezbędne w tego typu produkcji... 
jednakże 90 min składających się tylko z tego , nie zainteresuje..
Jak dla mnie film musi posiadać jakąś historie, która widza wciągnie i wprowadzi do stworzonego świata,oglądając "Martwe zło" 
cały czas pozostałam na fotelu w kinie a po 60 minutach i 6 odciętych kończynach zaczęłam z pewnym zniecierpliwieniem oczekiwać na jego koniec.

Podsumowując: doceniam efekty i drastyczne sceny, ubolewam jednak nad niedopracowaną historią.



niedziela, 7 kwietnia 2013

Operacja Argo / ARGO


Uwolnieni zakładnicy.
"Operacja Argo" 3 Oskary i 2 Złote Globy. Film obsypany nominacjami i nagrodami
i chociażby dlatego w końcu po niego sięgnęłam.
Chciałam sama się przekonać czy ten cały szum pochwalny, który powstał wokół niego, jest zasłużony.

I jak dla mnie jest to po prostu bardzo dobrze zrobione amerykańskie kino akcji.
Nie doszukałam się w nim jednak, oprócz oczywiście samego tematu, który porusza, niczego głębszego czy też wyjątkowego.

Na pewno jest to dramatyczny film i to z dwóch powodów, po pierwsze opowiada prawdziwą historie, która sama w sobie 
jest bezsprzecznie wielkim dramatem a po drugie sposób jej przedstawienia tylko ten dramatyzm podkreśla.
Affleck nie skupił się bowiem na politycznych i taktycznych aspektach operacji, lecz cały ciężar historii położył na heroicznych czynach 
i wyborach super bohatera, którym jest tutaj Tony Mendez, dzięki temu obraz jest dynamiczny, trzymający widza w napięciu a sam 
dramatyzm jest w umiejętny sposób stopniowany przez cały czas trwania filmu.
Ujście znajduje on dopiero w końcowych scenach, mających miejsce na lotnisku.
I szczerze był to jedyny moment gdzie miałam odczucie, iż nastąpiła drobna przesada,
pojawiająca się rezerwacja w ostatniej chwili.. w ostatniej chwili odebrany telefon w LA,
zgrzytający i psujący się autobus na lotnisku, i wjeżdżające pod koła samolotu samochody..
wszystko w przeciągu kilku minut filmu.
Rozumiem, iż te wszystkie zdarzenia miały podkreślić dramaturgie sytuacji, jednakże nie zawsze więcej oznacza lepiej. 
Przesycenie w tym przypadku spowodowało, iż zaczęłam wątpić w realizm tych scen.

Sam Ben Affleck przyznaję, iż nigdy do mnie nie przemawiał jako aktor i nie jestem jego wielką fanką. Muszę jednak sprawiedliwie przyznać 
iż w tym filmie dał radę. Pokazał kunszt aktorski i był bardzo przekonywujący w swojej roli.
Może po prostu teraz nadchodzi jego czas, może dojrzał jako aktor.
Zobaczymy, na pewno z ciekawością obejrzę kolejny jego film po to aby się o tym przekonać.

Podsumowując, bardzo dobre kino akcji, Oskara jednak za najlepszy film bym mu nie przyznała. Podtrzymuję iż jak dla mnie , 
lepszym filmem w tej kategorii był jednak "Wróg numer jeden".

Koszmar matki / A mother's nightmare

"Koszmar matki" jest thrillerem zainspirowanym prawdziwymi wydarzeniami i poruszającym temat z cyklu..
kobiety mogą być niebezpieczne.. chociaż w tym przypadku chodzi raczej o bardzo młode kobiety,
ponieważ głównymi bohaterami filmu są szesnastolatkowie.

Mamy więc tutaj niezrównoważoną psychicznie nastolatkę, która zafascynowana śmiercią
próbuje przenosić na tamten świat pięknych i beztroskich amerykańskich chłopców,
stosując manipulację i wykorzystując ich naiwność, taka "czarna wdowa" w wersji "young",
oraz silną i niezrównaną matkę chłopca, walczącą o syna i jego życie, która jest gotowa
na wszystko.. starcie dwóch kobiet, choroba kontra miłość, młodość kontra doświadczenie.

W sumie jest to typowy amerykański film telewizyjny, bez fajerwerków, ale poprawny i nie źle zrobiony.
Można obejrzeć chociażby dla Jessici Lowndes, która całkiem nieźle odegrała rolę niebezpiecznej i niezrównoważonej nastolatki.

piątek, 5 kwietnia 2013

Intruz / The Host

Starcie z cyklu : książka kontra film... i oczywisty wynik 1 : 0 dla książki.
Niestety po raz kolejny twórcy kompletnie nie poradzili sobie z ekranizacją.

Nie ma sensu wskazywać różnic pomiędzy książką a filmem w samej historii,
ponieważ przy ekranizacjach różnice występują zawsze, i jest to zrozumiałe.
Muszę jednak przyznać, iż w tym przypadku nieścisłości jest na tyle dużo, że można pokusić się
o stwierdzenie, iż nie jest to ekranizacja książki lecz film zainspirowany samą historią.

Książkę przeczytałam kilka razy i jej wartością jak dla mnie są emocje - intensywne, rozbudowane i naładowane energią 
oraz przedstawiony w niej świat fantasy, który tworzy piękne tło dla całej historii i nadaje jej nowego 
i bardziej kolorowego wymiaru.
W filmie niestety obu tych elementów zabrakło.
Uczucia co prawda są, jednak ich temperatura i intensywność w najbardziej optymistycznej
wersji są po prostu letnie. Ukazane w filmie przyjaźń i miłość, zostały spłycone do granic możliwości.
Większość uczuć wogle pojawia się znikąd, jak za dotknięciem jakiejś czarodziejskiej różdżki
lub przycisku reżysera "wklej" :)
Brakuje nastroju, budowania napięcia.. oraz jakiejkolwiek eskalacji uczuć,
większość emocji jest w filmie płaska i nieskoordynowana.

Świat fantasy... no cóż, oprócz kilku gadżetów oraz dużej ilości foli aluminiowej, to właściwie go nie ma.
Opowieści o innych planetach.. padły może z dwa zdania, rzucone przez bohaterkę ni z tego ni z owego. 
Z zupełnie niezrozumiałych dla mnie przyczyn cały ten kolorowy świat fantasy został
po prostu pominięty, a w zamian niego dodano elementy "z czapki" takie jak broń, zabijanie czy też samobójstwo.
Nie wiem, może twórcy uważali, że bez krwi i broni film się nie sprzeda.. jeżeli tak jest, to zabrali się niestety
za ekranizację nie tej książki co trzeba :(

Bohaterowie..
przyznaję, iż w większości nie pasowali do mojego wyobrażenia. Melanie, Kyle i Pet, te postacie jak dla mnie 
zostały kompletnie źle obsadzone. Bohaterowie filmowi nie przypominali tych książkowych ani pod względem cech fizycznych ani cech 
charakteru.
Gra aktorska.. wymienię tylko Diane Kruger, która rzeczywiście bardzo dobrze odegrała swoją rolę.
Reszta w większości była mało przekonująca a wygłaszane przez nich kwestie momentami brzmiały tak jak by były czytane z promptera.

Film ratują właściwie tylko plenery i muzyka. Zdjęcia pustyni są na prawdę śliczne, a muzyka
całkiem fajnie dobrana.
I jeszcze efekty specjalne.. ukazanie duszy, na prawdę robiło wrażenie.

Ok, oceniam film dosyć krytycznie, może jestem nieobiektywna, zachwyciłam się książką,
i teraz wyolbrzymiam niedoskonałości filmu.. może..
Jednak na sali nie byłam sama, a reakcje widzów w trakcie oglądania filmu jak i komentarze
zasłyszane przeze mnie po filmie można podsumować jednym słowem.. rozczarowanie.
A szkoda, bo historia ta na prawdę dawała szansę na stworzenie niesztampowego filmu.