Translate

piątek, 5 kwietnia 2013

Intruz / The Host

Starcie z cyklu : książka kontra film... i oczywisty wynik 1 : 0 dla książki.
Niestety po raz kolejny twórcy kompletnie nie poradzili sobie z ekranizacją.

Nie ma sensu wskazywać różnic pomiędzy książką a filmem w samej historii,
ponieważ przy ekranizacjach różnice występują zawsze, i jest to zrozumiałe.
Muszę jednak przyznać, iż w tym przypadku nieścisłości jest na tyle dużo, że można pokusić się
o stwierdzenie, iż nie jest to ekranizacja książki lecz film zainspirowany samą historią.

Książkę przeczytałam kilka razy i jej wartością jak dla mnie są emocje - intensywne, rozbudowane i naładowane energią 
oraz przedstawiony w niej świat fantasy, który tworzy piękne tło dla całej historii i nadaje jej nowego 
i bardziej kolorowego wymiaru.
W filmie niestety obu tych elementów zabrakło.
Uczucia co prawda są, jednak ich temperatura i intensywność w najbardziej optymistycznej
wersji są po prostu letnie. Ukazane w filmie przyjaźń i miłość, zostały spłycone do granic możliwości.
Większość uczuć wogle pojawia się znikąd, jak za dotknięciem jakiejś czarodziejskiej różdżki
lub przycisku reżysera "wklej" :)
Brakuje nastroju, budowania napięcia.. oraz jakiejkolwiek eskalacji uczuć,
większość emocji jest w filmie płaska i nieskoordynowana.

Świat fantasy... no cóż, oprócz kilku gadżetów oraz dużej ilości foli aluminiowej, to właściwie go nie ma.
Opowieści o innych planetach.. padły może z dwa zdania, rzucone przez bohaterkę ni z tego ni z owego. 
Z zupełnie niezrozumiałych dla mnie przyczyn cały ten kolorowy świat fantasy został
po prostu pominięty, a w zamian niego dodano elementy "z czapki" takie jak broń, zabijanie czy też samobójstwo.
Nie wiem, może twórcy uważali, że bez krwi i broni film się nie sprzeda.. jeżeli tak jest, to zabrali się niestety
za ekranizację nie tej książki co trzeba :(

Bohaterowie..
przyznaję, iż w większości nie pasowali do mojego wyobrażenia. Melanie, Kyle i Pet, te postacie jak dla mnie 
zostały kompletnie źle obsadzone. Bohaterowie filmowi nie przypominali tych książkowych ani pod względem cech fizycznych ani cech 
charakteru.
Gra aktorska.. wymienię tylko Diane Kruger, która rzeczywiście bardzo dobrze odegrała swoją rolę.
Reszta w większości była mało przekonująca a wygłaszane przez nich kwestie momentami brzmiały tak jak by były czytane z promptera.

Film ratują właściwie tylko plenery i muzyka. Zdjęcia pustyni są na prawdę śliczne, a muzyka
całkiem fajnie dobrana.
I jeszcze efekty specjalne.. ukazanie duszy, na prawdę robiło wrażenie.

Ok, oceniam film dosyć krytycznie, może jestem nieobiektywna, zachwyciłam się książką,
i teraz wyolbrzymiam niedoskonałości filmu.. może..
Jednak na sali nie byłam sama, a reakcje widzów w trakcie oglądania filmu jak i komentarze
zasłyszane przeze mnie po filmie można podsumować jednym słowem.. rozczarowanie.
A szkoda, bo historia ta na prawdę dawała szansę na stworzenie niesztampowego filmu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz