Translate

niedziela, 21 października 2012

Abraham Lincoln: Łowca wampirów

Pomimo bardzo różnorodnych pinii i nie najwyższej noty na Filmweb, obejrzałam ten film.
Przede wszystkim dlatego iż lubię horrory, a ten mnie zaciekawił.

Zastosowano tutaj bardzo fajny pomysł obsadzając historię fantasy w historycznych realiach.
Stwarza to na prawdę wielkie możliwości, które niestety według mnie nie zostały wykorzystane.

Sama historia nawet nie jest zła.. obsadzenie jej w czasie wojny secesyjnej, przeplatanie faktów historycznych z fikcją,
oparcie jej na relacjach typowo ludzkich, takich jak przyjaźń czy też miłość, to według mnie plusy.
Fajnie oglądało się ukazaną tu w wielu odsłonach męską przyjaźń.. tą nierealną pomiędzy wampirem i człowiekiem,
tą wbrew zasadą, pomiędzy czarnym i białym człowiekiem, oraz tą bezwarunkową pomiędzy Abrahamem i Speedem.
Pozostałe wątki niestety zostały potraktowane według mnie zbyt pobieżnie, do nich należą na pewno miłość Abrahama z Mery
czy też śmierć ich syna... Ważne momenty dla samej historii, a ukazane bardzo pobieżnie.

Jeżeli chodzi o efekty specjalne w tym filmie, tak bardzo skrytykowane na forum, to rzeczywiście oglądając go,
ma się wrażenie, iż ogląda się film realizowany w co najmniej latach 90 a nie w 2012.
Efekty rzeczywiście nie powalały.. było tutaj baaardzo dużo scen zaczerpniętych z Matrixa,
i polegających na maksymalnym spowolnieniu ruchów bohatera.. brakowało tylko czarnego płaszcza ;)
Ukazanie samych bitw.. no cóż.. na pewno nie napracowali się zbytnio przy tych scenach, albo
przynajmniej nie było tej pracy widać w samym filmie.
Nie oglądałam go w wersji 3D, więc może na tym polega szkopuł.. i film ten w 3D, nabrałby innego wymiaru
i wywarłby większe wrażenie na oglądającym.. ale tego już nie sprawdzę.

Jeżeli chodzi o całość tego filmu i jego sposób realizacji.. to ja odebrałam go po prostu jako kino oldschool-owe :)
Może właśnie dlatego mi osobiście brak tych spektakularnych efektów specjalnych zbytnio nie przeszkadzał,
całość była spójna i wszystkie elementy do siebie pasowały.
Jest to bardziej bajkowe kino kostiumowe z elementami akcji niż horror. Ogólnie jeżeli oczekujemy napięcia i momentów grozy,
to tutaj nie bardzo to znajdziemy, ale jeżeli oczekujemy lekkiego kina na weekend to spokojnie możemy po ten film sięgnąć.

wtorek, 16 października 2012

Uprowadzona 2

Miałam spore oczekiwania , wobec tego filmu.. przyznaję.
Bardzo podobała mi się jedynka z 2008 i bardzo lubię Luca Bessona, dlatego też nastawiłam się na dobre kino.
Niestety oglądając "Uprowadzoną 2" przypomniałam sobie tylko,
dlaczego nie lubię cyferek w tytułach filmów... wszystkie 2,3.. i 7... niestety z reguły,
są marną kontynuacją pierwowzoru, mającą na celu pociągnąć strumień przychodów,
które udało się uzyskać w pierwszym strzale..

I w tym przypadku, jak dla mnie także to miało miejsce.
Gdyby nie fakt, iż film jest produkcją francuską, można by śmiało nazwać ten obraz,
typową amerykańską sensacyjką, z jednym super bohaterem, który z bardzo poważną miną,
przechodzi przez dowolne miasto, i likwiduje gołymi rękoma, tudzież cudem odnajdywaną
bronią, całą armię złych ludzi...

Chociaż, nie... byłabym w tym przypadku, jednak niesprawiedliwa..
w "Uprowadzonej 2" tato nie robi tego w pojedynkę, tutaj rzeczywiście mamy także super bohaterkę,
w postaci córki, która rozmawiając z uwięzionym tatą przez telefon (of course), i wykorzystując nabyte
w pierwszej części doświadczenie, umiejętnie unika porwania chowając się w szafie,
i przy pomocy mapy, sznurówki i kilku granatów, biegając jak Tomb Raider po dachach Stambułu,
bez problemu lokalizuje porwanych, dostarczając tatusiowi broń.

Film, niestety całkowicie przewidywalny, i niczym nie zaskakujący..
odniosłam wrażenie, iż robiony troszkę "na kolanie" tak jakby twórcy mieli mało czasu
na realizację, przez co nie dopracowali wielu szczegółów.

Ale ok, nie ma chyba też co tak krytykować,...
jeżeli oceniałabym zwykłą strzelankę, to na pewno widziałam większe gnioty.
Więc jeżeli ktoś ma ochotę, na totalne wyłączenie myślenia i nie nastawia się na jakąś rozbudowaną fabułę,
lecz po prostu chce pooglądać super misje w wykonaniu Liama Neesona, pełnej pościgów samochodowych, strzelaniny i wybuchów...
to spoko.. ładne miasto, dużo zabitych ludzi, firmowana przez Bessona żółta taksówka... i tyle..

Mam tylko szczerą nadzieję, iż biorąc pod uwagę małą liczebnie rodzinę bohatera,
i fakt iż w zasadzie nie ma już kogo porywać, to twórcy nie pokuszą się na nagranie 3 części.

niedziela, 14 października 2012

Chciwość

Przeczytałam mnóstwo pozytywnych opinii na temat tego filmu..
ale mnie osobiście on jakoś nie powalił..
Sam temat kryzysu, ryzyka finansowego, utraty pracy, decyzyjności i odpowiedzialności oraz dramaty z tym związane są jak najbardziej na czasie, ale sposób w który je tutaj przedstawiono jakoś mnie nie wciągnął. Odniosłam wręcz wrażenie, iż większość z tych problemów została tutaj potraktowana bardzo pobieżnie. Dużo gadania, dużo ogólników i słów typu "klucz", mało akcji i budowania napięcia.
Mnie osobiście film momentami nudził, a niektóre teksty wręcz śmieszyły.
Jeżeli miał to być głęboki obraz, to ja tej głębi nie dostrzegłam.

Z plusów, to na pewno jest tutaj zebrana bardzo dobra obsada aktorska... Kevin Specy, Paul Bettany, Demi Moore czy Stanley Tucci to tylko niektóre nazwiska, które można by tutaj wymienić.
I tak jak Demi Moore trochę mnie rozczarowała, to Kevin Specy był rewelacyjny jak zawsze.. Cały czas pozostaje aktorem z najwyższej półki.

Ogólnie jednak jak dla mnie film się nie obronił, a szkoda..

Połów szczęścia w Jemenie

Na pewno jest to baaardzo lekkie kino europejskie.
Biorąc pod uwagę temat przewodni w postaci - wędkowania, spodziewałam się ogromnej nudy,
a jednak film oglądało się w miarę płynnie.
Zdarzyły się może tylko z dwa momenty, gdy odczuwałam potrzebę przyspieszenia akcji.
Ogólnie film posiada dość chilloutową energie.. wpływa na to zarówno sama historia,
tematyka tam poruszana, jak i energia głównych postaci, a także muzyka i sama sceneria Jemenu.

Film pod względem gatunku, został zakwalifikowany do dramatu, komedii i romansu.

Romans rzeczywiście tutaj jest. Ukazana tutaj historia została pokazana w tak delikatny i eteryczny sposób,
iż oglądając ją miało się wrażenie iż ogląda się jedną z bajek Disneya :)
Same spojrzenia, gesty i wzdychanie.. a momentem kulminacyjnym było ujęcie ukochanej za rękę.
Na prawdę mocny akcent :)

Jeżeli chodzi o elementy dramatu, to według mnie w tym filmie były dwa.. jeden to porzucenie
przez Harriet przystojnego, i cudem ocalałego bohatera wojennego z Afganistanu, na rzecz dość
flegmatycznego brytyjskiego profesora.. a drugi, to masowa śmierć łososi..

Na całe szczęście film posiadał elementy humorystyczne, bo bez nich byłby na prawdę rozmemłanym
i słodkim dziełem. Zostały wyśmiane tutaj zarówno władze brytyjskie jak i sami Brytyjczycy.
I chociaż humor tutaj zawarty, jest oczywiście humorem specyficznym, to na prawdę wywołuje uśmiech.

Same kreacje Ewana McGregor i Emily Blunt według mnie były idealnie wpasowane w całość filmu.
Delikatne, eteryczne.. emanujące bardzo delikatną energią...
Czyli takie jaki był cały film..

Dobra pozycja na bardzo spokojne i leniwe popołudnie, po której nie należy się spodziewać
mocnych przeżyć, wielkich niespodzianek czy też ekstremalnych emocji.
Pozycja przy oglądaniu, której można się po prostu zrelaksować... lub zasnąć ;)

sobota, 13 października 2012

Protektor - Safe

Jest to oczywiście typowy amerykański film sensacyjny, w stylu - zabili go i uciekł..
Można między innymi zobaczyć tutaj, jak zabić dziesięciu facetów jedną kulą,
albo jak pozbawić życia dwudziestu uzbrojonych gołymi rękoma, a przy tym nie poplamić sobie,
idealnie białej koszuli ani nie wygnieść szytej na miarę marynarki...
wyczyn godny mistrza... :)

Ale jakkolwiek abstrakcyjny by ten film nie był.. to dla Jasona Stathama warto go zobaczyć.
Facet umie grać.. a do tego jest zabójczo przystojny.. :)
Tutaj oczywiście gra dobrego i uczciwego zabójce.. zabija tylko złych ludzi, broni tych dobrych..
W pojedynkę rozprawia się z chińską i rosyjską mafią oraz ze skorumpowaną nowojorską policją.
Niemożliwe...? a jednak ..:)
i to wszystko w jedyne 1,5 godziny :)
a na koniec oddaje 30 milionów dolarów, nie zostawiając sobie ani centa.. i odjeżdża do Seattle..
Przystojny i na wskroś uczciwy... ideał..  :)

Podsumowując, film można spokojnie oglądać we dwoje.. facetom na pewno spodobają się
strzelanki, walki i pościgi.. a kobietom główny aktor.. :)

piątek, 12 października 2012

Chłopiec w pasiastej piżamie

Właśnie skończyłam oglądać... no i właśnie... po prostu chwilę siedziałam w ciszy..

II wojna światowa i holokaust ... zawsze pozostaną przekleństwem tego świata..
Widziana oczyma ośmioletniego i naiwnego chłopca... wydaje się..
o ile wogle to możliwe, jeszcze bardziej przerażająca..

Poczytałam niestety opinie na temat tego filmu na Filmweb...
i bardzo się cieszę, iż zrobiłam to dopiero po jego obejrzeniu..
Ponieważ ja na pewno nie będę tutaj oceniała realizmu tego obrazu..
nie mam także zamiaru rozwodzić się na temat poszczególnych scen i prowadzić dyskusji o tym czy były one logiczne, czy też nie...
w obliczu historii i samego tematu poruszanego w tym filmie, wydaje mi się to jednak sprawą drugorzędną..

We mnie ta historia wywołała mnóstwo emocji.. i chyba o to chodziło w tym filmie.
Jak by na to nie spojrzeć, jest to film fabularny.. i tym samym, ma pewnie za zadanie, przede wszystkim
trafić do odbiorców, którzy niekoniecznie obejrzą filmy dokumentalne w tej tematyce.
Dlatego też abstrakcją byłoby go porównywać właśnie do filmów dokumentalnych...
przecież to dwie zupełnie różne formy przekazu..
dokument ma za zadanie pokazywać fakty, ten natomiast ma przede wszystkim za zadanie poruszać..
i w moje opinii właśnie to zrobił... bez zbytniego patetyzmu i wielkich efektów..
bez ukazywania wprost okropności wojny..

Słów: "Idiotyzm" i "głupota" raczej użyłabym w stosunku do samego faktu istnienia wojny..
to że wogle były i są .. to jest idiotyczne i głupie...
nie uważam natomiast za właściwe używania ich w stosunku do podjętej próby, ukazania jej
okrucieństwa i bezsensowności..
w mojej opinii każda forma przekazu, która będzie nam przypominała jak straszny był to okres,
jest dla mnie formą właściwą.

Dużym plusem jest tutaj także obsada głównych ról. Młodzi aktorzy, w osobach Asa Butterfield i Jacka Scanlona
na prawdę poradzili sobie z tym zadaniem. Mocno zapadają w pamięć, wpasowując się w klimat filmu i tworząc wyraziste postacie.
Właściwie oprócz nich nie pamięta się żadnego innego "dorosłego" aktora.

Podsumowując... pomimo pewnego braku realizmu, mnie osobiście film bardzo poruszył..
zderzenie dziecięcej naiwności z okropieństwami mającymi miejsce w tle, jest bardzo wymowne..
niekiedy "cisza", krzyczy o wiele głośniej niż najgłośniejszy wrzask..
i ja właśnie tak odebrałam ten film.. jako "krzyczącą ciszę"

czwartek, 11 października 2012

Faceci od kuchni

Niedawno był wielki bum na taniec... aktualnie natomiast na pewno rozpoczęła się wielka moda na gotowanie.
Programy telewizyjne, konkursy, wszędzie tego pełno..
Nie można się więc dziwić, iż także twórcy kina ulegli tej modzie, tworząc filmy o gotowaniu.
"Faceci od kuchni" jest właśnie takim filmem.

Jest to prosta i zabawna historia o upartych, aczkolwiek twórczych facetach w kuchni :)
którzy mając swoje własne cele podążają za marzeniami , szukając spełnienia.
Potwierdzając jednocześnie opinię, iż mężczyźni na prawdę potrafią gotować... i to w niektórych przypadkach
lepiej niż niejedna kobieta.. a na pewno lepiej niż ja ;)

W każdym razie miłośnicy lekkich, francuskich komedii na pewno nie będą tym filmem rozczarowani.
Film co prawda nie wymagał wytężania umysłu, ale też nie nudził i dobrze się go oglądało.
Jean Reno to oczywiście już klasyk i jako Alexandre, stworzył bardzo sympatyczną postać, chociaż przyznaję,
iż tutaj został lekko zepchnięty i zdominowany przez Michaëla Youn :)
Ogólnie jednak, razem tworzyli w tym filmie bardzo fajną energie, i uzupełniali się nawzajem.

Jak szukacie czegoś lekkostrawnego i prostego.. to polecam :)

Wieczór panieński

No cóż.. jeżeli to miał być film o kobietach... to już bardziej polecałabym nasze polskie "Lejdis"
Jeżeli to miał być film o wieczorach panieńsko/ kawalerskich... to "Kac Vegas" wypada lepiej..

Ogólnie film nudny jak flaki z olejem.. totalnie przewidywalny..
poczucie humoru raczej słabe... dużo prób żartowania z seksu lub z seksem w tle..
i... wszystkie próby nieudane..
sex.. fajnie, żarty na ten temat - super.. ale trzeba to robić inteligentnie,
bo w przeciwnym wypadku, tak jak to miało miejsce w tym filmie, wychodzi żenująco..

Dobra obsada.. chociaż kiepskie postacie..
Sama historia.. zlepek wytartych schematów i brak pomysłu na fabułę..

Jak dla mnie niestety zmarnowany czas...

niedziela, 7 października 2012

Igrzyska śmierci

"Igrzyska śmierci" - jeżeli ktoś po tym tytule spodziewał się bezdusznej jadki , to się przeliczył..
na całe szczęście dla mnie :)
Film owszem, opowiada o igrzyskach zorganizowanych przez bezduszne władze w celu utrzymania
pozornego posłuszeństwa wśród podwładnych, z których żywa ma prawo wyjść tylko jedna osoba..
Ale pomimo, iż oczywiście jest tu ono obecne, to jednak nie samo zabijanie, jest najważniejszym elementem
tego filmu, najważniejsze są tutaj uczucia, czyli coś co ja lubię najbardziej.
Cały obraz nafaszerowany jest różnymi rodzajami emocji..
jest tam strach, poczucie niesprawiedliwości, nadzieja, smutek, przyjaźń, szacunek, współczucie, odpowiedzialność,
solidarność, zazdrość, determinacja ..  i oczywiście miłość..
Jednakże, uczucie tutaj ukazane, nie zostało przeze mnie odebrane jako słodkie love story..
Według mnie "miłość", która jest pomiędzy Peetem i Katniss, jest po prostu bronią,
która może ocalić ich życie i zmienić całkowicie reguły gry, do uczestnictwa w której, zostali zmuszeni..
zostało ono przez nich wykreowane i wykorzystywane jako karta przetargowa w grze o życie..
wiedzieli bowiem, iż siła tego uczucia jest ogromna i dalekosiężna i nawet jeżeli ono nie jest prawdziwe,
to jednak ludzie w nie wierzą.. bo chcą w nie wierzyć, a publika igrzysk może mu ulec i dzięki temu
stanie po ich stronie.

Słodkiego love story spodziewam się natomiast pomiędzy przystojnym Liam-em Hemsworthem
a Katniss..  zobaczymy czy mam racje w części drugiej tej trylogii :)
Jeżeli nie, to na prawdę będę rozczarowana :)

Ogólnie jest to całkiem przyzwoicie zrobiony film fantasy.. gdzie wykorzystywane efekty komputerowe,
nie zdominowały istoty filmu... lecz pozostały tylko dobrze wkomponowanym tłem do samej historii.
Historia nie nudzi, tworzy nastrój i atmosferę, w którą pozwala widzowi z łatwością wejść.
Sam koniec oczywiście pozostawia miejsce na ciąg dalszy.. czyli część drugą trylogii, ale jest to zrobione
płynnie i z wyczuciem, dzięki czemu pozostaje u widza uczucie oczekiwania a nie irytacji.

Film może nie należy do najambitniejszych, i jest to raczej lekkie kino, ale fajnie zrobione i na pewno
nie uważam czasu poświęconego na obejrzenie tej historii, za zmarnowanego :)